Po paru minutach dotarliśmy na miejsce.Weszliśmy do domu i bez większego namysłu pociągnęłam Nathana do sypialni.Od razu zaczęłam szukać w szafie suchych ciuchów.Pech chciał,że jedynie mogłam zaoferować chłopakowi dresowe spodnie.Moje wielkie koszule obecnie są w praniu,oh.Podałam mu spodnie,tłumacząc,że nie znalazłam dla niego odpowiedniej koszulki.Ten tylko uśmiechnął się do mnie i powiedział,że nie szkodzi.Byłam strasznie zaskoczona,kiedy chłopak zaczął się przy mnie rozbierać.Najpierw spodnie,potem koszulka.O boże.Momentalnie zasłoniłam oczy,śmiejąc się.Przez małe szparki w palcach zaczęłam podglądać chłopaka.Szybko zorientowałam się,że te same spodnie miał na sobie Hazz,kiedy był u mnie.Szybko przypomniałam sobie,jak biegliśmy w czasie deszczu po Londynie.Cholera,to jak 'deja vu' tylko z innym chłopakiem.
Wyciągnęłam z szafy suche ubrania dla siebie - zwykłe jeansy i koszule.W trakcie ubierania spodni usłyszałam dzwonek do drzwi.Szybko narzuciłam na siebie koszule i pobiegłam otworzyć.Próbując zapiąć spodnie otworzyłam drzwi.Za nimi stał kompletnie przemoczony Harry.
- Natalie? Skarbie,przepraszam.To jedno wielkie nieporozumienie..- zaczął się tłumaczyć.Stałam,półnaga nie mogąc wydusić z siebie słowa.Nagle koło mnie pojawił się Nathan, w samych spodniach.Spojrzałam na Stylesa.Był zdziwiony widokiem bruneta.W jednym momencie z skruszonego i smutnego Harrego,zamienił się w wkurzonego i niebezpiecznego Harrego.Przełknęłam śline.Loczek przez zaciśnięte zęby wycedził:
- Co on tu robi?
- Harry spokojnie.- powiedziałam niepewnie.- Byliśmy się przejść i zaczął padać deszcz.Nathan był mokry,dlatego dałam mu nowe ciuchy do przebrania.Nie zdążył się ubrać - skłamałam.
- Nie wierzę Ci! - krzyknął,wchodząc do domu.- Pewnie wam przeszkodziłem.To naprawdę dziwne,że oboje jesteście półnadzy.I teraz pewnie powiesz,że ty też się nie zdążyłaś się ubrać,co? - krzyknął,ponownie.
- Ej,uspokój się! Natalie mówi prawdę.Nie zdążyliśmy się ubrać,wyluzuj! - Nathan za wszelką cenę próbował załagodzić jakąś tą sytuację.
- Nie wpieprzaj się - warknął Hazz.Nie spodziewanie rzucił się na Nathana i uderzył go z pięści w twarz.Bezbronny Nathan upadł na ziemię.Harry nie ustępował.Usiadł na pobitym już chłopaku i ponownie zaczął go okładać pięściami.Za wszelką cenę próbowałam odciągnąć Stylesa.
- Harry,cholera,przestań! - krzyczałam,ciągnąc go za rękaw koszulki.Ten jedynie spojrzał na mnie zimnym wzrokiem.Gdzie się podział tamten Harry? Harry,którego kiedyś kochałam?
Loczek wstał.Spojrzał na mnie.W jego oczach były łzy.Jego twarz wyrażała wiele bólu.I to nie tylko poprzez rany.Owszem,miał rozciętą wargę,z której leciała krew,ale byłam pewna,że to sprawia mu najmniej bólu.Podeszłam do niego.Chciałam go chwycić za rękę i spokojnie porozmawiać,ten jednak odsunął się ode mnie i wyszedł.To zabolało.Przecież ja nic takiego nie zrobiłam!
Szybko otrząsnęłam się i kucnęłam koło Nathana.Biedaczek zwijał się z bólu.Styles nieźle go urządził.Podbite oko,kilka siniaków i rozcięta warga.Pobiegłam do łazienki i z szafki wyciągnęłam apteczkę.Kiedy wróciłam szybko zrobiłam opatrunek Nathanowi.
- Przepraszam za niego.Nie wiem czemu to zrobił.- powiedziałam cicho,kiedy przykładałam lód do jego wargi.Nasze spojrzenia się spotkały.Patrzyliśmy sobie w oczy.Uśmiechaliśmy się.
- Rozumiem,ale uważaj na niego.Jest dosyć niebezpieczny.- zaśmiał się lekko.
- On nie zrobi mi krzywdy.Nie jest typem takiego faceta,który bije kobiety.
- Naprawdę nie wiem,dlaczego jeszcze Ci na nim zależy..- dodał po chwili.
- Skąd wiesz,że mi zależy? - zapytałam,unosząc brwi do góry.
- Gdyby tak nie było to zapewne miałbym u Ciebie szansę.Ale wiem,że go kochasz.Nie wiem czy jesteście razem,czy nie.Nie wnikam.Ale kiedy przyznałem się do tego,że mi się podobasz,nie zareagowałaś.Zazwyczaj dziewczyna wtedy coś mówi.- spojrzał na mnie.- Ty po prostu spuściłaś wzrok.Więc wiedziałem,że nie zwiążesz się ze mną,ze względu na niego.- powiedział spokojnie.Uśmiechnęłam się.
- Powinieneś iść do lekarza.- odpowiedziałam wzdychając.- Mam prośbę do Ciebie.- przerwał mi.
- Nie wniosę oskarżenia. - powiedział,tuląc mnie.
- Dziękuje.
[...] Kiedy tylko przestało lać i ubrania Nathana wyschły poszedł do domu.Od razu wykręciłam numer Stylesa.Nie odbierał.W końcu nie dziwię mu się.Sama nie chciałam z nim na początku rozmawiać.A to co zobaczył u mnie,na pewno go zabolało.
Weszłam do sypialni.Z szafy wyciągnęłam biały,wełniany sweterek i czarne rurki.Miałam włosy w nieładzie,jednak w tym momencie mi to nie przeszkadzało.Wzięłam kluczyki do samochodu z szafki i telefon,który wsadziłam do kieszeni.Zamknęłam dom i wsiadłam do auta.Moim celem był dom chłopców.
[...] Pośpiesznie wyszłam z samochodu.Szybko pokonałam drogę dzielącą mnie od domu chłopaków.Zapukałam.Otworzył mi Tomlinson.Strasznie się zdenerwował kiedy mnie zobaczył.Przełknęłam ślinę.Nie wiedziałam co mam powiedzieć,co zrobić.Coś strasznego.
- Po co tu przyszłaś? - warknął - Znudził Ci sie Nathan? - dodał szorstko.A więc tak! Styles już zdążył się pożalić.
- Przyszłam porozmawiać z Harrym.Wpuścisz mnie? - zapytałam grzecznie,próbując uspokoić swoje emocje.Miałam ochotę uderzyć Louisa w twarz! Jak on śmiał się do mnie w ten sposób odezwać?
- Harry nie chce z Tobą rozmawiać.Przespałaś się z Nathanem i teraz tak po prostu wracasz? Jesteś żałosna! - krzyknął.
- Nie mów tak o mnie! - odpowiedziałam podnosząc ton.Jeżeli on mógł krzyczeć,to dlaczego ja nie? - Poza tym nie przespałam się z żadnych Nathanem! Nie wtrącaj się w nie swoje sprawy,Lou!
- Natalie,skończ się tłumaczyć.Hazz Cię kocha,a ty go zdradzasz.I to jeszcze z jego największym wrogiem,jak mogłaś?! Nigdy bym się czegoś takiego po Tobie nie spodziewał.Słyszysz? NIGDY.A teraz idź sobie.- powiedział.Nie mogłam przełknąć śliny.Miałam ochotę popłakać się jak małe dziecko i tak właśnie się stało.Po moim policzku spłynęła pojedyncza łza.
Louis patrzył na mnie.Było mu głupio,definitywnie.Szepnęłam ciche przepraszam i szybko uciekłam do samochodu.Odjechałam z piskiem opon.Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić.Przez pewien czas,jadąc samochodem próbowałam powstrzymać łzy.Jednak po chwili poryczałam się jak dziecko.Wtedy już nie hamowałam łez.Co chwilę pociągałam nosem.Za każdym razem kiedy przypominałam sobie te wszystkie rzeczy,te złe rzeczy,które wydarzyły się w ciągu ostatniego czasu,bolało jeszcze bardziej.Teraz wszyscy uważają mnie za tą 'złą'.A przecież ja nic złego nie zrobiłam.[...]
Kiedy przyjechałam pod dom Amy,dziewczyna przywitała mnie z wielkim uśmiechem.Kiedy jednak zobaczyła jak wyglądam,humor od razu jej znikł.Ze szklanką ciepłej herbaty oraz kocem, opowiedziałam jej wszystko.Znowu rozpłakałam się jak dziecko.Tym razem mogłam liczyć na czyjąś pomoc i wsparcie.
*
- Chcę tylko wpleść palce w jego włosy,poczuć jego ciepło i przez chwilę być cholernie szczęśliwa.- powiedziałam,łkając.Amy tuląc mnie,oraz bawiąc się moimi włosami,tłumaczyła mi,że wszystko się ułoży.I właśnie tego potrzebowałam.
- Skarbie,przestań płakać.Proszę Cię! Uspokój się. - powtarzała,gładząc mnie po plecach.
Cały wieczór spędziłam z Amy.Głównym tematem były moje problemy z Harrym.Amelia tylko siedziała cicho i słuchała tego co mówię.Była w tym mistrzynią.Potrafiła wysłuchać każdego i pomóż mu,za to ją kochałam.- No skarbie,leć się wykąpać.W pokoju gościnnym są twoje ubrania.Weź długą kąpiel,a ja zrobię nam coś do jedzenia.Oglądniemy jakiś film,a potem pójdziemy spać.- uśmiechnęła się do mnie,tuląc mnie.Popchnęła mnie w kierunku schodów,a u mnie na twarzy po raz pierwszy,od paru godzin zagościł szczery uśmiech.
Stanęłam przed lustrem.Podpuchnięte oczy,rozmazany makijaż,czerwony nos.Teraz się nie dziwię,dlaczego Hazz wybrał Caroline.Patrzyłam na swoje odbicie w lustrze z przerażeniem i obrzydzeniem.Kompleksy,których pozbyłam się jakiś rok temu z powrotem wróciły.Już nie byłam piękna,przynajmniej według mnie.W ciągu kilku godzin zmieniłam się w to 'coś'.Ponownie zaczęłam się nienawidzić.Nienawidzić za to,że straciłam wspaniałego chłopaka.Nienawidzić za to,że tak bardzo namieszałam.Nienawidzić za to,że zraniłam tyle osób. [....]
Zeszłam na dół.Amy siedziała przed telewizorem,oglądając jakiś durny teleturniej.Na stole w miseczkach były chipsy,a szklanki przepełnione sokiem.I właśnie w tym momencie zaczęłam dziękować bogu za taką wspaniałą przyjaciółkę.Za jej namową,kolejne godziny poświęciłam filmom i plotkom.I chociaż na chwilę oderwałam się od szarej rzeczywistości.Tego właśnie potrzebowałam,zdecydowanie.
*Oczami Nathana*
Pobity i wściekły wróciłem do domu.Naburmuszony usiadłem na kanapie i włączyłem telewizor.Po chwili zjawili się chłopcy.Otoczyli mnie dookoła i zaczęli zadawać pytania.
- No i co? Udało Ci się? - zapytał Max.
- Nie,jeszcze nie! -odpowiedziałem,zdenerwowany.
- Wiesz,że masz jeszcze 3 dni? - zapytał ponownie.
- Tak - westchnąłem.Tom parsknął.Wiem,że nie wierzył we mnie.Ale spokojnie,mam jeszcze 3 dni.Chłopcy zaczęli się ze mnie śmiać,co nie było miłe.- Wygram ten cholerny zakład! - krzyknąłem,wychodząc z pomieszczenia.
Cześć.:)
Rozdział kolejny raz nie wyszedł i kolejny raz jestem zawiedziona.Ale to już standard.Przepraszam za wszystkie błędy.
Pod ostatnim wpisem było parę komentarzy od ludzi,którzy mają blogi.I tak czytając rozdziały na każdym zaczęło mi się robić głupio.Wy,takie utalentowane czytacie moje wypociny.Porównując wasze opowiadanie z moim - nie mam szans.Kompromitacja po całości.
Jeżeli tylko chcecie,abym komentowała,zajrzała lub przeczytała wasz blog - piszcie!
wakacje,wakacje,wakacje!