- Mam Cię! - krzyknął Niall,trzymając rękę Harrego.
- Nie chcę bez niej żyć Niall.Nie chcę,rozumiesz? - Harry zaczął płakać.
*
- Harry..ugh..chciał popełnić samobójstwo.- szepnął Niall.
- Jak mogłeś pomyśleć o samobójstwie? - powiedział Lou.
[...]
- Dlaczego chcesz mi pomóc odzyskać Natalie? - spytał Styles.
- Słuchaj Harry..ja nie jestem ślepy.Ty nadal kochasz ją,a ona Ciebie.- powiedział blondyn.- Nat nadal jest w moim sercu.Darze ją wielką miłością,ale każdego dnia próbuję przestać ją kochać.Jak widzisz,niezbyt mi to wychodzi.
*
- Harry chciał popełnić samobójstwo.- powiedział Liam,podczas rozmowy z Nat.
- Ja-ak to?
- Chciał skoczyć z Tower Bridge,ale na szczęście Niall go złapał.- O boże..Ale,ale dlaczego?!
- Z miłości do Ciebie.Tak bardzo przeżył twoje odejście,że chciał się zabić.On Cię na prawdę kocha,Nat.Proszę Cię,daj mu drugą szansę.
Z restauracji wyszliśmy coś około 19.Spędziłam z Beth i Francisco cudowne 2 godziny.Oczywiście,wolałabym wigilie z rodziną,ale muszę zadowolić się tym czym mam.Na kolacji ciągle myślałam o Harrym.Nie sądziłam,że będzie w stanie popełnić samobójstwo tylko dlatego,że mnie kocha.Nie wiem co mam zrobić..zadzwonić? Przyjechać do Londynu i porozmawiać z nim? Przecież on musi żyć! Co z jego karierą? Co z Caroline i dzieckiem? Musi żyć,choćby dla tych dwóch powodów!
- Kurwa,Natalie! Co ty do cholery wygadujesz? - szepnęłam do siebie,podchodząc do okna.Miałam z niego idealny widok na Mediolan wieczorem.
Wzięłam głęboki oddech,bawiąc się komórką w ręku.
- Caroline to wstrętna ździra,która zabrała mi Stylesa.- powiedziałam do siebie.- Nie poszła z nim do łóżka przez przypadek.Przyjeżdżając do Londynu miała wszystko zaplanowane.Od samego początku wiedziała co chce osiągnąć.I teraz na pewno jest z siebie zadowolona.- wzięłam głęboki oddech,przeczesując palcami włosy.Postanowiłam zadzwonić do Harrego.
Caroline i Harry weszli do sypialni.Dziewczyna zaczęła całować chłopaka,jednak ten ją odepchnął.
- Dlaczego mnie całujesz? Co ty sobie wyobrażasz do cholery jasnej!? - powiedział,zdenerwowany.
- Chyba mogę pocałować swojego chłopaka?
- Boże Caroline! Nie jesteśmy razem,rozumiesz? Nie jestem twoim chłopakiem,nie możesz mnie całować.Wiem,że mamy dziecko,ale oprócz niego nic nas nie łączy.
Dziewczyna rozpłakała się.Harry klęknął przede nią.
- Wychowamy to dziecko,ale nigdy nie będziemy razem.Rozumiesz? Nie kocham Cię.Nie jesteśmy razem i nie będziemy.
- Będę o Ciebie walczyć,nie poddam się.- po czym opuściła dom chłopców.
Rozdział dedykuję Victorii Black.Mam nadzieję,że Ci się spodoba.xx
*Oczami Nat.Po kolacji.W hotelu*
- Kurwa,Natalie! Co ty do cholery wygadujesz? - szepnęłam do siebie,podchodząc do okna.Miałam z niego idealny widok na Mediolan wieczorem.
Wzięłam głęboki oddech,bawiąc się komórką w ręku.
- Caroline to wstrętna ździra,która zabrała mi Stylesa.- powiedziałam do siebie.- Nie poszła z nim do łóżka przez przypadek.Przyjeżdżając do Londynu miała wszystko zaplanowane.Od samego początku wiedziała co chce osiągnąć.I teraz na pewno jest z siebie zadowolona.- wzięłam głęboki oddech,przeczesując palcami włosy.Postanowiłam zadzwonić do Harrego.
*
- Nat? - szepnął,po chwili.
- Harry..- lekko się uśmiechnęłam,kiedy usłyszałam jego barwę głosu.Nie wyobrażam sobie,że mogłabym go już nigdy nie usłyszeć ani nie zobaczyć.O nie! Nie pozwolę na to.- Liam mi o wszystkim powiedział.Jak się czujesz? - spytałam,zakładając kosmyk włosów za ucho.
- Cieszę się,że zadzwoniłaś.Już lepiej.
- Posłuchaj..przepraszam.- powiedziałam,powoli czując jak moje oczy zachodzą łzami.- Wiem,że to przeze mnie próbowałeś popełnić samobójstwo.I ja po prostu,ugh..dzwonię bo chciałam sprawdzić czy wszystko w porządku.Nie wybaczyłabym sobie gdybyś przeze mnie popełnił samobójstwo.
- Cieszę się,że choć trochę się o mnie troszczysz..ale to nie przez Ciebie chciałem się zabić.Po prostu nie mogłem dłużej żyć ze świadomością,że zraniłem najwspanialszą kobiete na świecie.Zasługuję na śmierć..wyrządziłem Ci straszną krzywdę.Kocham Cię i świadomość,że nie dasz mi drugiej szansy codziennie mnie zabijała.Aż w końcu doprowadziła do tego,że..no wiesz..
- Nie rób tego nigdy więcej,dobrze? Jesteś zbyt ważny dla mnie.Nie przeżyłabym bez Ciebie.- otarłam łzę.
- Będę o Ciebie walczyć,aż w końcu dasz mi drugą szansę.Jesteś najważniejsza.Kocham Cię.- usłyszałam,po czym zakończyłam rozmowę.Otarłam łzy,które obecnie spływały po mojej twarzy.
Usnęłam wiedząc,że wygrałam.
Wygrałam Stylesa.
*Oczami Harrego.Następnego dnia*
Otworzyłem oczy.Uśmiechnąłem się lekko kiedy przypomniałem sobie wczorajszą rozmowę z Natalie.
Zwlekłem się z łóżka.Nałożyłem na siebie zwykłe dżinsy i czarną koszulkę.Zszedłem na dół.W całym domu pachniało naleśnikami.Kiedy tylko przekroczyłem próg kuchni spotkałem się z czułym wzrokiem Louisa.Po chwili Tommo mnie przytulał i mówił coś o tym jak bardzo mnie kocha.Słodko.
*
- Więc..była tutaj wczoraj Caroline? - usłyszałem.Podniosłem wzrok na Liama i pokiwałem twierdząco głową.- Ustaliliście coś?
- Niby co mieliśmy ustalić? - zapytałem,lekko zdekoncentrowany.
- No co z wami dalej będzie..w końcu macie dziecko.- Payne zaczął się denerwować,co było widoczne na pierwszy rzut oka.
- Um,nie będziemy razem jeżeli o to Ci chodzi.A dziecko? No cóż,wychowamy je.
- Nie wiem czy zdajesz sobie z tego sprawę,ale wychowanie dziecka to wielka odpowiedzialność Harry.Jeżeli mam być szczery to wątpie,że Modest! pozwoli Ci samemu wychować to dziecko.
- Co masz na myśli?
- Ugh.- westchnął głęboko - chodzi o to,że wystarczająco narobiłeś "złych" rzeczy.Po pierwsze zdradziłeś Nat,po drugie masz dziecko z Car..wszyscy o tym wiedzą,cały świat.Jesteś na okładkach magazynów na całym świecie i nie możesz pozwolić na kolejny wybryk.Moim zdaniem zostaniesz zmuszony do spotykania się z Car.Kto wie,potem nawet możesz się jej oświadczyć.
- Co?! - wybuchnąłem,wstając z krzesła.Poczułem jak Lou ściska moją rękę w celu uspokojenia.- Dobrze wiesz,że tego nie chce! Nigdy,przenigdy nie zwiąże się z Caroline,zrozum mnie! Jeżeli myślisz,że od początku chciałem tego wszystkiego to na prawdę się mylisz.Wcale nie czuję się dobrze wiedząc,że mam dziecko.To wcale nie jest łatwe,postaw się na moim miejscu.- wykrzyczałem w stronę przyjaciela.Li spuścił wzrok.
- Niby co mieliśmy ustalić? - zapytałem,lekko zdekoncentrowany.
- No co z wami dalej będzie..w końcu macie dziecko.- Payne zaczął się denerwować,co było widoczne na pierwszy rzut oka.
- Um,nie będziemy razem jeżeli o to Ci chodzi.A dziecko? No cóż,wychowamy je.
- Nie wiem czy zdajesz sobie z tego sprawę,ale wychowanie dziecka to wielka odpowiedzialność Harry.Jeżeli mam być szczery to wątpie,że Modest! pozwoli Ci samemu wychować to dziecko.
- Co masz na myśli?
- Ugh.- westchnął głęboko - chodzi o to,że wystarczająco narobiłeś "złych" rzeczy.Po pierwsze zdradziłeś Nat,po drugie masz dziecko z Car..wszyscy o tym wiedzą,cały świat.Jesteś na okładkach magazynów na całym świecie i nie możesz pozwolić na kolejny wybryk.Moim zdaniem zostaniesz zmuszony do spotykania się z Car.Kto wie,potem nawet możesz się jej oświadczyć.
- Co?! - wybuchnąłem,wstając z krzesła.Poczułem jak Lou ściska moją rękę w celu uspokojenia.- Dobrze wiesz,że tego nie chce! Nigdy,przenigdy nie zwiąże się z Caroline,zrozum mnie! Jeżeli myślisz,że od początku chciałem tego wszystkiego to na prawdę się mylisz.Wcale nie czuję się dobrze wiedząc,że mam dziecko.To wcale nie jest łatwe,postaw się na moim miejscu.- wykrzyczałem w stronę przyjaciela.Li spuścił wzrok.
Czyżbyś się czuł głupio?
- Według mnie ta cała sprawa z Caroline i z tym dzieckiem jest nieco..um dziwna? - usłyszałem charakterystyczny Irlandzki akcent.Przeniosłem wzrok na blondyna.- Powinieneś iść z nią do lekarza i upewnić się,że ona na pewno jest w ciąży.
- Sugerujesz,że ona może udawać? - zapytałem,mocno zaskoczony.Nigdy nie pomyślałbym,że Car byłaby do tego zdolna..
- Tak,po prostu nie lubię jej.Jest taka fałszywa i pewna siebie.Jeżeli zgodzi się pójść do lekarza to świetnie,będziesz miał ułatwione zadanie.Ale jeżeli nie zgodzi się,wtedy będziesz wiedział,że coś jest nie tak,
- Niall ma rację.Idź z nią do lekarza.- odezwał się Zayn.
- Dobrze,zadzwonię do niej jeszcze dziś.- powiedziałem,po czym wyszedłem z kuchni.
*
Wszedłem do sypialni,rozglądnąłem się w celu odnalezienia telefonu.Sięgnąłem po telefon,kóry leżał na szafce po czym wykręciłem numer do blondynki.
- Halo?
- Cześć Caroline.- powiedziałem,kiedy tylko usłyszałem jej głos.
- Harry..nie spodziewałam się,że zadzwonisz.Stało się coś?
- Um..tak,to znaczy nie! - poprawiłem się szybko,nie chcąc jej przestraszyć.- Chodzi o to,że chcę pójść do lekarza z Tobą.- powiedziałem,powoli i niepewnie.
- Yyy,do lekarza? Po co?
- Żeby sprawdzić co z dzieckiem.To jak? - zagryzłem wargę.
- Nie widzę najmniejszego sensu,z dzieckiem wszystko w porządku.Powiedziałabym Ci gdyby coś się stało.
- Chcę po prostu pójść do specjalisty,żeby nam coś doradził.Chodzi o wychowanie tego dziecka,o poród,o płeć o cokolwiek.
- Nie Harry,nie zgadzam się.
- Ale dlaczego?! - krzyknąłem oburzony.Po chwili blondynka rozłączyła się,a ja wściekły rzuciłem telefon na podłogę.
Zszedłem do kuchni.Chłopcy rozmawiali i śmiali się.Kiedy tylko zobaczyli moją zdenerwowaną twarz zamilkli.
- Nie zgodziła się.- warknąłem,opierając się o szafę.- Jakieś pomysły geniusze?
- Jedź do niej i powiedz,że jeżeli się nie zgodzi to nie będziesz wychowywać tego dziecka.
- Ale to niemożliwe,Niall.- oburzyłem się.- Nie jestem aż takim dupkiem.
- Kłóciłbym się.- szepnął.- Ona będzie tak przestraszona,że nawet nie wpadnie na to,że jest to..jak to nazwałeś "niemożliwe" Jedź do niej.- kiwnąłem głową i wyszedłem z domu.
- Yyy,do lekarza? Po co?
- Żeby sprawdzić co z dzieckiem.To jak? - zagryzłem wargę.
- Nie widzę najmniejszego sensu,z dzieckiem wszystko w porządku.Powiedziałabym Ci gdyby coś się stało.
- Chcę po prostu pójść do specjalisty,żeby nam coś doradził.Chodzi o wychowanie tego dziecka,o poród,o płeć o cokolwiek.
- Nie Harry,nie zgadzam się.
- Ale dlaczego?! - krzyknąłem oburzony.Po chwili blondynka rozłączyła się,a ja wściekły rzuciłem telefon na podłogę.
Zszedłem do kuchni.Chłopcy rozmawiali i śmiali się.Kiedy tylko zobaczyli moją zdenerwowaną twarz zamilkli.
- Nie zgodziła się.- warknąłem,opierając się o szafę.- Jakieś pomysły geniusze?
- Jedź do niej i powiedz,że jeżeli się nie zgodzi to nie będziesz wychowywać tego dziecka.
- Ale to niemożliwe,Niall.- oburzyłem się.- Nie jestem aż takim dupkiem.
- Kłóciłbym się.- szepnął.- Ona będzie tak przestraszona,że nawet nie wpadnie na to,że jest to..jak to nazwałeś "niemożliwe" Jedź do niej.- kiwnąłem głową i wyszedłem z domu.
Kierunek - dom Caroline.
Rozdział dodaję na szybko,może się wam nie podobać,za co przepraszam.
Co do nazwy fandomu tego bloga wybrałam Lolanators
Wydaje mi się,że jest to dobry pomysł,bo chodziło mi o nazwę dla BLOGA a nie dla opowiadanie.Ale wasze pomysły typu "Hataliers" były dobre i na pewno je jakoś wykorzystam :)
Dziękuje za zaangażowanie.
Publikując 42 rozdział wiedziałam,że było 94 obserwatorów i pomyślałam "na pewno nie dobiją do nowego roku do 100 członków" Wchodzę dziś a tu 102! Bardzo dziękuje i cieszę się,że pojawiają się nowi czytelnicy.
Dodaję ten rozdział na nowy rok,tak jakby..bo już nie dodam nic nowego w tym roku.To taki prezent,jeżeli tak można to nazwać :)
Zróbcie mi prezent i skomentujcie ten rozdział,co? :) Chcę zobaczyć (ponownie) ile osób go komentuję.To będzie takie wasze podziękowanie za cały rok mojej pracy! :)
A no i życzę pijanego sylwestra Lolanators! Mam nadzieję,że rok 2014 będzie dla was dobrym rokiem.Trzymajcie się,kocham was! xx